piątek, 5 sierpnia 2016

Życie psa w Albanii


Niedawno wróciłam z podróży po Bałkanach, podczas której oprócz zabytków i pięknych widoków, zwracałam uwagę na pałętające się po okolicznych wsiach i miasteczkach czworonogi. Na początku parę słów o samej Albanii.
 Kraj ten wywarł na mnie wrażenie dość ,,zacofanego", a postęp cywilizacyjny wydaje się być stosunkowo opóźniony. Pomijając specyfikę miejsca jaką są przywiązywane do drzewek oliwkowych osiołki, rosnące tu i ówdzie winnice, plantacje arbuzów, granaty, brzoskwinie lub kiwi, czy też niemiłosierne upały, kraj ten można porównać do Polski w okolicach 40-60 lat temu. Za wytłumaczenie tego stanu powzięłam sobie dyktatora - Envera Hodżę, panującego w tym kraju dość długo, bo aż do lat osiemdziesiątych. Przy granicach państwa pozostały jeszcze niezliczone ilości bunkrów budowanych na jego rozkaz.
Krowa przechadzająca się między ludźmi na plaży? Normalność. Stado owiec - ot tak, na miejskim skwerze? Nic zadziwiającego. Pies na krótkim łańcuchu? Typowe. 
No właśnie - jak tamtejsza kultura ma się do psów?


Sposoby traktowania albańskiego psa, od tego na zachodzie, mocno od siebie odbiegają. Skoro wspomniałam już o tym, że Albania jest krajem porównywalnym do Polski wracając się w czasie średnio 50 lat, to, jak traktuje się zwierzęta ze szczególnym uwzględnieniem psów, także nie różni się zbytnio od tego, jak niegdyś u nas bywało (a czasem, o zgrozo, niestety bywa nadal). Przejechałam całą Albanię, z samej północy aż na jej południe, a podczas obserwacji otoczenia udało mi się wypatrzeć zaledwie kilka osób, normalnie spacerujących z psami (mowa tu także o większych miastach).

~ piasek chłodzi, a poza tym - świetnie kamufluje

Wszędzie można natrafić na watahy dziko żyjących czworonogów, które są dosłownie wszędzie, przez co nie brakuje także ich potrąceń. Głównie zauważyłam, że psy żerują przy śmietnikach. Panuje zasada - albo sobie coś wygrzebiesz, albo upolujesz, albo jakiś łaskawy turysta rzuci kąsek swojego posiłku. W większych miejscowościach zastępstwo mikrochipa stanowią "plakietki" którymi przebijane są uszy, podobne do tych noszonych przez bydło. Jest to sposób na znakowanie czworonogów, ale nigdy nie przyjrzałam się im z bliska. Nie wiem, czy stanowią informację o właścicielu  (jeśli takowy istnieje) czy też widnieje na niej miasto z którego dany pies pochodzi.

~ ten pies obgryza kość wyciągniętą ze śmietnika

Spacerując spotkałam jedynie dwa negatywnie nastawione do człowieka czworonogi - duża część tamtejszych zwierząt jest przyjazna lub obojętna, choć większość z nich na widok ludzi kuli się i ucieka. Niewykluczone, że ma to związek z jakimiś bardzo negatywnymi zdarzeniami z przeszłości być może z udziałem człowieka w roli głównej.
Albańskie czworonogi dzielą się na bezpańskie psy ulicy i na wciąż jakby po części bezpańskie psy na łańcuchu. W tym kraju TOZ miałby pełne ręce roboty. Jeśli w ogóle jest buda - to już coś. Wiele zwierząt trzymanych jest po prostu na samych łańcuchach.
Byłam świadkiem sytuacji, w której niewielki młody pies, był przywiązany do około 2 metrowego sznura, który został zawieszony tak wysoko, że dawał zwierzęciu niezwykle skąpy obszar poruszania się.
~ psiak chłodził się w cieniu ciężarówki, dopóki nie przyszło natrętne paparazzi

Inny - młody husky, był przetrzymywany w kojcu bez budy, nad samym jeziorem. Nawet więcej niż nad jeziorem, bo kojec nie posiadał posadzki i pies był zmuszony do bezustannego stania w wodzie.

Mojej uwadze nie umknął 9 letni chłopiec, który bez wahania cisnął kamień w karmiącą suczkę wyjadającą resztki ze śmietnika. Ta w popłochu uciekła na ulicę tak nagle, że samochód zatrzymał się z piskiem opon, a samą suczkę od śmierci pod kołami dzieliły zaledwie centymetry.

~ ten pies spał na kamieniach na pewnej malutkiej wysepce będącej popularnym szlakiem turystycznym

Generalizacja może być bardzo krzywdząca, ale moje doświadczenia i przeżycia pozostały raczej negatywne. Z pewnością nie odniosłam wrażenia, że tamtejszy pies ma cokolwiek wspólnego z przyjacielem człowieka. Jestem przekonana, że tak jak wszędzie są wyjątki, ale pragnę zaznaczyć, że osobiście nie udało mi się czegoś takiego zauważyć. Byłam już całkowicie przekonana, że w tym kraju nie istnieje zawód taki jak weterynarz, zważywszy na to, że nawet w aptekach brakuje leków, a przychodnie dentystyczne wyglądają jak średniowieczne sale tortur. Tym bardziej szokiem był dla mnie widok nowego, ładnie prezentującego się budynku ufundowanego przez Royal Canin, z napisem ,,Vet Clinic''. Miało to miejsce w samej albańskiej stolicy - Tiranie. Coś się dzieje. Z pewnością za kilkanaście lat turystyka w Albanii będzie już znacznie mocniej rozwinięta, niestety na niekorzyść dla nas, bo dzikość tego kraju przepadnie bezpowrotnie, lecz może wraz z nią, zmieni się pojęcie o psach i sposób ich traktowania? Psy nauczyły się już niezależności i samodzielności, zresztą życie nie pozostawiło im wyboru. Na ten moment sytuacja nie prezentuje się za ciekawie - wiele z tych bezpańskich zwierząt (nie zapominając o wyjątkach) jest kulawych, wychudzonych, innym brakuje sierści, niektóre wyglądają na zaatakowane przez świerzb, ale każde z nich próbuje walczyć z upałem i żyć w zgodzie z człowiekiem, czy też przynajmniej nie wchodzić mu w drogę.



5 komentarzy:

  1. Ciekawy artykuł.
    Sama napisałam tydzień temu podobny tylko o pewnej wsi w Polsce. Narazie jedna jest kn w postach roboczych i czeka aż ujrzy światło dzienne!

    Pozdrawiamy J&J

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc wątpię, by rozwój turystyki miał wpływ na stosunek do zwierząt... Wystarczy spojrzeć, jak to chociażby wygląda na Cyprze czy w Grecji :/ No ale może chociaż tam będzie inaczej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń